W niedzielny poranek po raz pierwszy w swojej krótkiej przygodzie biegowej stanąłem na linii startu 20 PKO Maraton Poznań.
Przygotowywałem się do tego wydarzenia od kilku miesięcy. Była to z mojej strony ciężka praca, która wymagała dużo zrozumienia i wyrzeczeń ze strony mojej rodziny. Setki kilometrów i ciężkie treningi rozpisane przez „mentora”, które realizowałem razem z Przemkiem i Krzyśkiem czy przyniosły oczekiwane rezultaty? Krótko opowiem.
Na starcie dominował stres, który podpowiadał: „żebyś chociaż ukończył ten maraton”. Rozpoczęliśmy bieg z chłopakami tak jak planowaliśmy spokojnie po 4;20. Utrzymywaliśmy tempo przez ok. 24km. Nastepnie przyspieszyliśmy. Później było różnie raz do przodu próbował ruszyć Przemek raz Krzysiek. Niestety nasz założony cel szybko zweryfikowała pogoda, która miała duży wpływ. Po 35km do ataku ruszyłem ja.
Miałem moment, gdzie opadłem z sił, ale meta była blisko i nie mogłem teraz odpuścić. Udało się! Jest długo wyczekiwana meta i piękny niebieski dywan na który człowiek wbiega i czuję się jak w niebie mimo towarzyszącego fizycznego zmęczenia. Nastała euforia, radość, piękne emocje nie do opisania. Na mecie czekał na mnie Andrzej z Gosią i głośny doping kibiców.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do mojego małego sukcesu.
Mój wynik 3:03:43.
Przemek. 3:04:47
Krzysiek. 3:11:51
Marcin Orlikowski.