To mój drugi raz na trasie biegu im Hipolita Cegielskiego. Cieszę się że wróciłem tu po trzech latach.
W 2016 roku rozpoczynałem swoistą zabawę w bieganie.
Dzisiaj w gronie kolegów i koleżanek z klubu wyglądało to zupełnie inaczej.
Rozmowy o zawodach, rozgrzewka (przynajmniej niektórzy), plany biegowe. Jeden temat ważny dla mnie i jak się okazało dla innych – zmęczenie, zniechęcenie, brak motywacji, szukanie bodźców do treningu.
Przyznam,że od półmaratonu Kilińskiego nic nie biegałem. Czerniejewo z marszu. Nic. Przyjechaliśmy tu na rowerach z synem (3 miejsce na 1 km) z myślą , że może nastąpi jakieś przełamanie, dodatkowy bodziec. Generalnie obraziłem się na bieganie. Pierwszy kilometr to klasyka w „jak krowa po polu”, z nogi na nogę i jakoś tam dobiegnę. Na drugim pomyślałem a dlaczego nie? może powalczę sam z sobą tylko i wyłącznie. Aśka – dzięki przez pozostałe 4 km biegliśmy mocno jak na mnie (końcówkę uciekłaś mi , to dobrze), Leszek goni Leszka. Fajny wynik – najlepszy dla mnie na dystansie 5 km. Warto było. No i świetna zupa pomidorowa tzw klasyczna stołówkowa. Ogórków kiszonych i chleba ze smalcem nie jadłem, ale zrobiłem kilka fotek w tym historycznym miejscu (LEWY tu był). Pozdrowienia dla szturmowców, marketingowcy przyśpieszają.
Marek Tanaś