Jak to jest przebiec maraton? A jakie są odczucia kiedy biegnie się 50. maraton w swojej historii biegowej? Zapraszamy do relacji Mariusza, który to właśnie 24.04.2022 roku w Krakowie przebiegł swój 50. maraton.
„W tym roku zdecydowałem wybrać się na wiosenny maraton do drugiej stolicy Polski z postanowieniem (a może bardziej chęcią) złamania po raz dwudziesty piąty magicznej cyfry 3 godzin w maratonie. Obawiałem się tego biegu, gdyż całe przygotowania zmagałem się z drobnymi urazami i silnym wiatrem. Miałem w głowie, że dwa tygodnie wcześniej chłopaki z naszego klubu biegli maraton w Dębnie w straszliwym wietrze. Na całe szczęście w dniu maratonu był niewielki wiatr, temperatura w okolicach 10 stopni i było pochmurno. Takie warunki jakie preferuje. Przed samym startem czułem się bardzo dobrze, gdyż mimo kilku przeciwności jechałem do Krakowa po dobrze wykonanej robocie treningowej. Jednakże kto przebiegł w życiu choć jeden maraton dobrze wie, że ten dystans rządzi się swoimi prawami i mimo dobrego przygotowania zawsze coś może stanąć na przeszkodzie w uzyskaniu dobrego wyniku. Przed depozytem spotkałem klubowego kolegę Macieja Kuske. Rozpocząłem bieg w tempie minimalnie szybszym niż planowane tempo maratonu czyli około 4,16 na kilometr mając na uwadze to, że zawsze drugą połowę maratonu biegnę zazwyczaj około jedną minutę wolniej. Po pokonaniu połowy dystansu w czasie 1:28,59 już wiedziałem, że jeśli uda mi się złamać 3 godziny to będzie to na styku tego czasu. W okolicach 32 km zaczął padać deszcz. Dwa kilometry później czułem duży dyskomfort, gdyż „chlupało” mi w butach. Cały czas trzymałem równe tempo, które kształtowało się w okolicach 4,12 na kilometr. Po przekroczeniu 37 km zaczęły się problemy. Zaczęło mnie kolkować i czułem odcisk na lewej stopie spowodowany biegiem w butach pełnych wody. Do tego czułem, że lada chwila lewy dwugłowy mięsień uda będzie miał skurcz. Wyraźnie zwolniłem tempo biegu i zacząłem przeliczać i kalkulować jak muszę biec, aby zmieścić się w tych upragnionych 3 godzinach. W okolicach Wawelu był już tylko kilometr do mety, zostało mi nieco mniej niż 4 minuty 30 sekund do 3 godzin. Zaczęła się rodzić myśl, nie dam rady i przekroczę linie mety kilka sekund po wybiciu 3 godzin trwania maratonu. Resztkami sił wbiegłem na krakowski rynek i patrząc na zegar zerwałem się do walki z upływającym czasem.
Wbiegłem na metę bardzo sponiewierany dystansem, ale jednocześnie bardzo szczęśliwy, że mając ukończone 49 lat jestem jeszcze w stanie zmotywować się do treningu, aby pobiec przyzwoicie dystans maratoński”.
Wielkie gratulacje dla Mariusza i życzymy kolejnych maratonów poniżej 3 godzin!