To nie przypadkowy tytuł tej relacji z czwartej edycji pięknego biegu, wchodzącego w skład cyklu Grand Prix Trzemeszna 2019.
Trzy dystanse 5,10 i 15 km w piekielnej spiekocie.
My na 15 km. Kamieniec – Trzemeszno.
Autobusy przewiozły uczestników na miejsca startu. Uśmiechy, pogaduszki. Chyba nikt się nie spodziewał, że około południa temperatura powietrza przekroczy 40 C. Upał niemiłosierny.
Z grupą altomowców usiedliśmy w pięknym parku nad jeziorem, w cieniu. Nieopodal kościół, którego wikariuszem przed wojną był ks. Mateusz Zabłocki – powstaniec wielkopolski, obrońca Gniezna, co dla nas ważne w dzień 80 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej.
Start zwyczajowo rozpoczyna wystrzał z pistoletu sygnalizacyjnego,zakręt w prawo,ostro pod górę i już czujemy ,że nie będzie lekko. Z każdym krokiem upał daje się we znaki. Tempo biegu spada, zawodnicy pojedynczo zwalniają, zatrzymują się, stają.Wody!!!!!!- i to w dużych ilościach. Są kurtyny wodne na trasie ale to za mało. Dwa podbiegi Zieleń i Trzemeszno przy wieży ciśnień, na koniec lekko pod górę przy Biedronce i meta.
To były ciężkie zawody – ukończone i tyle. Medal do kolekcji (fajny).
Gratulacje dla wszystkich tych, którzy: dobiegli w dobrym czasie, dobiegli w słabym czasie, doszli, doczłapali się, doczołgali się, zostali przyniesieni.
Warto było ,bo liczy się przecież popularyzacja dyscypliny, jak podaje organizator w regulaminie.
Marek Tanaś