Dwa weekendy spędziłem na tropikalnych biegach wyjazdowych 🙂
Jeden to 8.PKO Nocny Wrocław Półmaraton, a drugi to 10. Półmaraton Radomskiego Czerwca ’76. Każda z imprez innej skali i jakości.
Wrocław – moja chyba 4 edycja Nocnego najsłabsza z dotychczasowych i nie mówię tylko o mojej dyspozycji biegowej, choć ta też nie była zbyt dobra… Temperatura w ciągu dnia ponad 30 stopni i tylko 3 punkty z wodą na trasie i nic poza tym. Żadnych cukrów, czekolad, izo czy choćby kurtyn wodnych na schłodzenie. Poza tym urokliwa trasa dla kibiców – z ciemnymi zupełnie uliczkami jak choćby koło Katedry czy Obserwatorium Astronomicznego. Przebiegnięcie przez Halę Stulecia mnie osobiście nie zachwyciło podobnie jak obiegnięcie Pergoli gdzie widać było koncert świateł. Może na początku biegu byłoby to świetne ale na 19-tym kilometrze w upale nie robiło już na nikim wrażenia… Organizatorzy nie wykorzystali świetnej infrastruktury AWF nie mówiąc już o braku prysznica po biegu. Po biegu woda, banan i batonik. Na plus darmowa komunikacja na numer startowy i możliwość oglądania wbiegających na metę z korony stadionu oraz mnóstwo kibiców na trasie. Pierwsza edycja pocovidowa zdecydowanie na minus i mógłbym ich wymieniać jeszcze wiele.