Ela i Piotr zamknęli serię wyjazdowych czwartków biegowych w pięknym stylu. Ktoś, kto wiedział że idzemy na ogródki działkowe, nigdy by nie przypuszczał co nas czeka.
Klimatyczne miejsce i przemili gospodarze przenieśli nas w czasy naszych przodków. Dotykaliśmy przedmiotów, o których istnieniu nawet nie wiedzieliśmy. Bo kto z Was miał kiedykolwiek w ręku przyrząd do mierzenia rozmiaru kapelusza lub podgrzewacz do łóżka na węgiel? „Karaś” wzniósł się na wyżyny poświęcenia i nawet przepchnął front afrykański a przypchnął odświeżający chłodek.
Ale przecież był to jednak trening, więc bieganie być musiało.
Znacie na pewno to zdanie „Dostosowujemy trening do każdego poziomu sprawności.” I tak było też tym razem 🙂
Grupa szturmowa pobiegła w jedną stronę, a grupa marketingowa w przeciwną 🙂
Ta pierwsza zrobiła 11 km w swoim tempie w otoczeniu łąk, pól i bezdroży, a ta druga zrobiła trochę mniej, ale przyłożyli się i ćwiczyli z zapałem siłę biegową na schodach (które się nigdy nie kończyły).
Wszyscy wrócili wygłodniali, ale stoły już się uginały pod ciężarem smakołyków.
Co było dalej, niech zostanie słodką tajemnicą uczestników, powiem tylko że „Karaś” przygotował nawet część artystyczną – co widać na zdjęciach.
Jescze raz serdeczne podziękowania dla gospodarzy – Eli i Piotra.
Teraz wakacje, odpoczynek, ładowanie akumulatorów bo jesienią Czwartki wrócą…